Bez fotografii żyje się gorzej
Kilka dni temu na kanale „Ale Kino” obejrzałam dramat szwedzkiego reżysera Jana Troella pt. „Uwiecznione chwile Marii Larsson”. Jest to bardzo interesujący film, ponieważ ukazuje życie codzienne w Szwecji na początku XX w. oraz zachodzące tam przemiany polityczno-społeczne.
Maria, główna bohaterka, uboga kobieta, matka siedmiorga dzieci, była jedną z pierwszych fotografek szwedzkich. Wygrany na loterii bardzo dobry aparat fotograficzny początkowo chciała sprzedać, by pokryć długi rodziny. Miała szczęście trafić na wspaniałego człowieka, zawodowego fotografa, który nie wykorzystał tej okazji, lecz zachęcił ją do robienia zdjęć, a nawet dawał w prezencie odczynniki i papier. Z biegiem czasu Maria stała się sławna jako fotograf i otworzyła swoje atelier, gdzie miała dużo klientów.
W jednej ze scen Maria mówi, że dzięki fotografii stała się innym człowiekiem, inaczej widzi świat. Śledząc jej losy możemy dodać, że fotografia pozwoliła jej łatwiej znosić trudy życia (mieszkanie bez kanalizacji, prądu) i męża pijaka, który bił ją, gwałcił i zdradzał. Dzięki pierwszym sukcesom (jej zdjęcia opublikowała miejscowa gazeta) nabrała wiary we własne siły i potrafiła przeciwstawić się mężowi, który był przeciwny jej pasji, czuł się gorszy od niej i z zazdrości próbował ją nawet zabić.
Rzadko chyba uświadamiamy sobie, jak wielką rolę może odegrać w naszym życiu prawdziwa pasja; psychologowie twierdzą, że to jedna z dróg do szczęścia.
To zdjęcie zrobiłam na Dworcu Głównym; jak widać, są wśród nas miłośnicy dawnych aparatów.